Artykuł został opublikowany 27 marca 2014 w dodatku do miesięcznika Forbes - Podatki Przedsiębiorcy
Fiskus nie ustaje w wysiłkach, aby wytropić różne formy świadczeń nieodpłatnych dla pracowników, które należałoby obciążyć podatkiem. Z mizernym skutkiem, choć kosztuje to wiele pracy i urzędników, i przedsiębiorców.
Organy podatkowe ostatnimi czasy zapamiętale tropią u pracodawców tzw. świadczenia nieodpłatne przekazywane przez nich na rzecz pracowników. Przepis stanowiący podstawę do takich poszukiwań budzi sporo wątpliwości, bo jego stosowanie sprowadza się do określania przychodu podatkowego od świadczenia (np. usługi), przekazywanego przez pracodawcę pracownikowi, bez pobierania odpłatności z tego tytułu. I o ile sama korzyść po stronie pracownika jest często wirtualna i bliżej niedookreślona, to podatek dochodowy, który z tego tytułu przychodzi zapłacić, jest już jak najbardziej rzeczywisty i konkretny. Cóż, taka specyfika polskich przepisów i skrajnie fiskalnego podejścia, potwierdzana niestety licznymi wyrokami sądów administracyjnych.
Co jednak budzi już o wiele poważniejsze obawy, to skrajnie rygorystyczne podejście organów podatkowych i doszukiwanie się przez nie świadczeń nieodpłatnych w zaskakujących niekiedy miejscach. Klasycznym już przykładem są różnego rodzaju spotkania integracyjne czy świąteczne przeznaczone dla pracowników (oczywiście bez pobierania przez pracodawcę opłat za wstęp), w których fiskus widzi zindywidualizowane korzyści uzyskiwane przez poszczególnych zatrudnionych. Nad kwestią ustalenia ich wartości (a co za tym idzie przychodu podatkowego) organy podatkowe wiele się nie zastanawiają, nakazując stosowanie podejścia statystycznego, czyli każdemu z uczestników takiego spotkania przypisać należy równy przychód, bez weryfikowania, ile i który z pracowników faktycznie zjadł lub wypił.
Innym przypadkiem, który powoduje mnóstwo trudności praktycznych i zamętu, jest używanie samochodów służbowych do celów prywatnych przez pracowników. O ile faktem jest, że w tym przypadku konkretna osoba odnosi rzeczywiste korzyści z udostępniania jej za darmo pojazdu, o tyle przed księgowymi, którzy próbują ustalić wartość tego nieodpłatnego świadczenia, stoi wiele dyskusji wewnętrznych i wyzwań. Organy podatkowe intensywnie poszukują takich korzyści, angażując mnóstwo sił i środków - sprawdzają choćby, jakie samochody firmowe stoją w weekendy na parkingach pod centrami handlowymi.
Takich przykładów, gdzie zdaniem fiskusa pojawia się nieodpłatne świadczenie, które koniecznie należy opodatkować, jest oczywiście więcej. Z najczęściej spotykanych można by wymienić opłacanie ubezpieczenia dla pracownika w podróży służbowej, wartość wyżywienia zapewnionego przez pracodawcę w delegacji o wartości przekraczającej kwotę diety (czy nawet wirtualne "diety ujemne"), noclegi zapewnione przez firmę pracownikom mobilnym czy ubezpieczenie OC dla członków zarządów spółek.
Analizując powyższe przykłady i zakres dotychczasowych dokonań na polu świadczeń nieodpłatnych, nasuwa się wątpliwość co do angażowania nakładów i czasu, zarówno przez organy podatkowe jak i działy księgowości, w stosunku do finalnie zrealizowanych, dodatkowych wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych. Mam nieodparte wrażenie, że organy podatkowe z armat potężnego kalibru próbują ustrzelić muchę. Niestety, nic nie zapowiada zmiany podejścia i choćby próby analizy "rentowności" całego, nacechowanego skrajnym fiskalizmem przedsięwzięcia.
Autorem artykułu jest:
Tomasz BEGER
Tax Partner, Doradca podatkowy nr 10 197